Kochani, nadszedł czas gdy postanowiłam napisać Wam o czymś co jest moją pasją, radością i… pracą.
Często słyszę pytanie „Dlaczego ty jeszcze uczysz się śpiewu? Przecież śpiewasz już zawodowo.” No właśnie. Czy pływak, który umie już pływać przestaje trenować? Czy biegacz nie poświęca dziennie wielu godzin, by polepszać swoje wyniki? Oczywiście nie chce porównywać sportu do pracy artystycznej. Ale czy właśnie nie o to w tym wszystkim chodzi, aby ćwicząc sprawiać radość sobie, pokonując własne granice, realizować swoje cele i dążyć do szeroko pojętej doskonałości? Jeżeli jesteśmy dobrzy w jakiejś dziedzinie, nie powinniśmy osiadać na laurach w myśl zasady – trening czyni mistrza. Lekcje śpiewu to nie tylko nauka wydawania z siebie dźwięków. Poszerzanie skali, interpretacja, ćwiczenie głosu w różnych warunkach i wiele wiele innych praktyk, które przydają się nie tylko na scenie, ale również w codziennym posługiwaniu się głosem. Oprócz tego, że uczęszczam do Laboratorium Śpiewu i Mowy trenuję również oddech. Zajęcia na spirotigerze to zajęcia przeznaczone dla sportowców, ale nie tylko. Godzinny trening wpływa korzystnie na poprawę kondycji, zwiększenie wydajności układu oddechowego, ale ma także wpływ na lepsze samopoczucie. Po dziesięciu sesjach jest widoczna poprawa możliwości swojego organizmu. Bardzo polecam takie treningi, zwłaszcza wokalistom.
Dlatego tak ważne jest, abyśmy ćwiczyli, trenowali swoje umiejętności, poszerzali możliwości i wierzyli w siebie. Droga, na której się znajdujemy spełniając swoje marzenia jest pełna przeszkód, rezygnacji, podstępów, fałszywości, rywalizacji… ale czy nie jest to fascynujące i satysfakcjonujące, gdy udaje nam się zaskoczyć nawet siebie i być o krok dalej? Z motywacją dla Was na ten tydzień. Ola